Oj działo się, działo :)
Przez dwa dni intensywnie filcowałyśmy.
Nie czułyśmy zmęczenia, bo tak pochłonęła nas praca twórcza
Chyba nawet organizatorki nie spodziewały się,
że na warsztaty przyjadą dziewczyny z całej Polski.
Okazuje się, że pozytywnie zakręcone kobiety są wszędzie.
I bardzo fajnie było je spotkać na warsztatach!
Efektem warsztatów była forma ubraniowa.
Jestem dumna ze swojej.
Może trochę zachowawcza, jeśli chodzi o dekory,
ale chodziło mi głównie o to,
żeby poznać sposób robienia takiego wdzianka
od góry:)
tak wygląda z tyłu
trochę detali
i wreszcie uwielbiana przeze mnie - lewa strona:)
kwiatek wyszedł "niechcący" :)
to efekt obcięcia za długiego kołnierza
Szkoda było zmarnować tak pięknie ufilcowaną wełnę z jedwabiem
Odrobina fantazji ...
i proszę bardzo:)
na koniec "trzy gracje" w swoich wdziankach
"obcięłam" główki bo nie pytałam wcześniej
o zgodę na publikację zdjęcia
Naprawdę WARTO BYŁO!
Zapamiętam na długo te dwa dni:)
No i jak zwykle się zachwycam :*
OdpowiedzUsuńAlez cudenka zrobilyscie!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńFakt, rozbuchane kolorystycznie to nie jest. Ale mnie wciąż zadziwia,że można połączyć filc z jedwabiem metodą wzajemnego przenikania się tych materiałów.Rzeczywiście musiałyście się niezle napracować, bo i powierzchnia spora a i jakiś fason i rozmiar trzeba było osiągnąć.Chylę czoła, to nie jest łatwa praca.
OdpowiedzUsuńMargo, Kasia - dziękuję:) filc okazuje się bardzo wdzięczną materią.
OdpowiedzUsuńAnabell - chwilowo mam dosyć rozbuchania kolorystycznego - pamiętasz mój szal amarantowo-pomarańczowy?:))))
OdpowiedzUsuńA co do wełny i jedwabiu - był czas, kiedy uważałam, ze te dwie materie - w ogóle razem nie mogą współgrać i współistnieć:) Okazuje się ,że byłam w błędzie.
Coraz bardziej mi się podoba to "wcieranie" wełny w jedwab - i trzeba być przy tym niezwykle czujnym, bo jeżeli przesadzisz z tarciem - ufilcujesz sobie wdzianko "blachę" - bardzo sztywne:)
w każdym razie, na każdym etapie pracy nalezy zachować czujnośc:)!
pozdrawiam:)
POdziwiam! Wielkie brawa! Dla mnie to nadal czarna magia ;)
OdpowiedzUsuńtak,kolory takie sobie,raczej jesienne;)ale pewnie i ja na początku raczej bym poszła w formę,bo jak sie człowiek juz nauczy to moze potem szalec;)
OdpowiedzUsuńfajna sprawa.Naprawdę bardzo interesujaca;)
podziw i szacunek.ja mialam kiedys na warsztatach tylko maleńkie broszki do filcowania a ile to robooooty!
A ty takei formy!
Jako nowa tkanina,podoba mi sie bardzo, ale raczej do dodatków,szale ,husty,ozdoby,
OdpowiedzUsuńciuchy juz niekoniecznie.Ale najwazniejsza jest tworcza praca,daje satysfakcję i rozwija poczucie wlasnej wartosci.
Swietna sprawa,takie warsztaty.
Widać, że warto było, oj widać. I pracowicie, i efektownie bardzo. Pozdrawizm serdecznie")
OdpowiedzUsuńAnia
Tuv - jak tak przeglądam zdjęcia z warsztatów to szaleństw kolorystycznych tam nie było. Chociaż śmiałe połączenia czerni z żółcią i pomarańczem, czy czerni z czerwienią, zdarzyły się.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że wszystkim nam chodziło o oswojenie z formą:)
W każdym razie w rzeczywistości ten żakiecik jest nieco radośniejszy:)
Dora - miłośniczek wyrobów filcowych to ja wokół siebie za dużo nie mam niestety, ale zachciało mi się, więc ... mam:)
OdpowiedzUsuńSatysfakcję też:))
Jeszcze kiedyś "poszalałabym " w glinie - i pewnie na to też kiedyś przyjdzie czas:)
Pozdrawiam:)
Aniu - Było bardzo pracowicie, bo z założenie każda uczestniczka kursu miała skończyć swoją kreację. Było nas 14 a prowadząca jedna! Udało się i wszystkie byłyśmy zadowolone:)
OdpowiedzUsuńTwoje połączenia filcu z gliną bardzo mi się podobają, a już kolory szkliwień koralików są po porostu dziełem sztuki:)
Pozdrawiam ciepło:)