Jesienne chłody, zmusiły mnie do poważniejszego
podejścia do filcowania.
Nic tak nie otuli przed zimnem jak filcowy szal.
Nic tak nie odpędzi złych myśli jak filcowanie,
bo kto tego sam nie spróbował, nie uwierzy,
że to naprawdę ciężka, fizyczna praca.
Będę więc filcowała dopóki starczy sił!
Tym bardziej, że z ostatniego prezentowanego
tutaj szala, zostałam prawie rozebrana:)
Poszłam na spotkanie w szalu, a wróciłam bez...:)
Zdarzyło się Wam coś takiego kiedyś?
Miejsce jesiennego zajął inny szal:
Potrzebowałam wyrazistych i mocnych kolorów.
a tak się nim można otulić:)
W ostatnich dniach zrobiłam też swój pierwszy w życiu silk laps.
Szal "dziurawka".
Miało wyjść jesiennie, ale tylko liście trzymają się konwencji:)
Zadowolona jestem z efektu, więc pewnie jeszcze
niejedna "dziurawka" powstanie tej jesieni:)
Uporałam się też z torebką.
Sugestie dotyczące podszewki przekonały mnie,
że rzeczywiście będzie potrzebna.
Dziękuję za podpowiedź w tej kwestii
Podszewka uszyta na maszynie, wszyta ręcznie.
Nie powiem, żebym pokochała to zajęcie,
ale jak trzeba to trzeba!
Z zapięciem też nie było łatwo.
Pomysłów miałam sporo.
Skończyło się na "guziku z pętelką"
Mam nadzieję,że zapięcie się sprawdzi.
Była jeszcze sugestia dotycząca wszycia w podszewkę
zamka błyskawicznego.
Pomysł sam w sobie bardzo mi się spodobał,
ale tym razem ... nie dałam rady.
Torebka jest na tyle mała, że żadnych
dużych i ciężkich rzeczy, właścicielka nie będzie
w niej nosiła - tak myślę, tak, że torebce
nie grozi zbytnie zdeformowanie.
To tyle.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Witam ciepło nowych blogowych gości.
Cieszę się, że do mnie zaglądacie,
dzielicie się ze mną swoimi uwagami.
W potrzebie potraficie dobrze doradzić
i podpowiedzieć.
Dziękuje:))