Obserwatorzy

czwartek, 27 czerwca 2013

Nerwy mnie biorą ...

Przesyłka z witrażem dotarła do adresata uszkodzona!!!
Mimo oznakowania UWAGA SZKŁO, mimo wewnętrznego zabezpieczenia:
dwie warstwy styropianu, folia bąbelkowa , trociny....

Żeby się jeszcze porządnie potłukła , czy porządnie pękła,
Byłoby mi chyba lżej - no trudno stało się!!!
A tak, pękł mały kawałek,
 taki co to
- wielkiej szkody nie czyni, ale uroku też nie dodaje.


I co z tym fantem zrobić ???

ps.
 obejrzałam dokładnie zdjęcie, które przesłał mi adresat - no i mam poważne wątpliwości co do tego, czy witraż rzeczywiście pękł podczas transportu.
1.to miejsce było akurat najmniej narażone na pękniecie.
2. gdyby paczka wskazywała na to, ze nią rzucano (wgniecenia, zniekształcenia kartonu) powinna być otworzona w obecności kuriera - byłaby możliwość złożenia reklamacji, spisania protokółu szkody!!!
3. wydaje mi się, ze ktoś niefortunnie wyjął witraż z paczki - wyszarpnął go z zabezpieczenia i uszkodził, bo widać, ze taśma jest troszeczkę naruszona.
4. cały ząb naokoło wzmocniłam drucikiem, więc raczej niemożliwe , żeby właśnie tak pękł.
Sama nie wiem co o tym myśleć!!!

wtorek, 25 czerwca 2013

w związku z upałami ....

Post może trochę nie na czasie ,
bo dzisiaj od rana leje ...
My oddychamy świeżym powietrzem,
ogród chłonie każdą kroplę deszczu,
a grzyby w lesie rosną - taką mam nadzieję :)
Wracając jednak do upałów z zeszłego tygodnia,
najlepiej je znoszę przebywając w pracowni.
Piwniczny chłód daje ulgę i wytchnienie.
Tyle, że w pracowni nie da się siedzieć bezczynnie.
Powstał więc kolejny ząb do gabinetu stomatologicznego,
kilka małych aniołków, jakieś wisiorki.... -
prawdę mówiąc, o  biżuterii witrażowej
to ja już prawie całkiem zapomniałam,
i dama z barokowego szkła.

Zacznijmy od damy.
Dama anielica.


Szkło barokowe, z którego robiłam "zimowe motyle"


Na sukience też prezentuje się nieźle.
Biało czarna kolorystyka miała być początkowo
wykorzystana do muzycznych aniołów, ale ...
Myślę, ze i tutaj pasuje.

Teraz wisiorki:


Proste, ze szklanych kaboszonów,
takie "na rozgrzewkę"

I małe aniołki, jeszcze bez patyny:


A tak wyglądają w pełnej krasie "muzyczne anioły"



A za oknem, od rana


 Pogoda barowa .
Mimo wszystko - miłego dnia:)

piątek, 21 czerwca 2013

Muzyczne anioly ...

Rok szkolny dobiega końca.
I chociaż nie dotyczy mnie to już w żadnym aspekcie
to jednak ...
Wybitnie uzdolniony uczeń szkoły muzycznej
dostanie od swojej pani profesor na pożegnanie
taką oto pamiątkę:




Ponieważ młody człowiek kończy klasę  gry na pianinie 
na sukience znalazły się nutki.
Drugi "anioł - świecznik" też na charakter muzyczny,
tyle, że trzyma w rękach nutkę :)


Szkoły artystyczne kończą rok szkolny trochę wcześniej,
więc  termin wykonania był "na wczoraj".
Na szczęście w mojej pracowni jest przyjemny chłód
i mogłam bez żalu,  skryć się w niej przed takimi
temperaturami :


 Obiecałam sobie zimą, że nie będę narzekać na upały
 i ... nie narzekałam:)))
Dzielnie lutowałam anioły i improwizowałam muzycznie.

wtorek, 18 czerwca 2013

pocztówki z podróży ...

Jestem.
Ogarniam wszystko co wokół mnie - przynajmniej tak mi się wydaje:) 
Zaczęłam od zdjęć.
Trzy tygodnie poza domem, nazbierało się trochę tych cyfrowych fotek.
Zacznijmy od Anglii.
Atrakcją niedzielną były targi staroci i rzeczy używanych.
Cuda można było tam namierzyć i kupić za "grosze"


chociaż cena na czerwonym autku świadczy o czym innym:)

Dostałam w tym roku wyjątkowy prezent na Dzień Matki.
Trzy dni, w podróży niespodziance.





Zawsze chciałam zobaczyć Paryż i ... spełniło się.
Problem w tym, że ta krótka wizyta w mieście nad Sekwaną
zaostrzyła tylko mój apetyt na dalsze zwiedzanie tego miasta.
Mam nadzieję, ze to nie była jedyna moja wizyta w Paryżu.

A wracając do Anglii , to na trzy dni przed naszym powrotem do kraju
w okolicy gdzie mieszka moje dziecko odbyła się ciekawa impreza:



Zdjęcia pewnie nie oddają klimatu tych dni, ale było naprawdę ciekawie.

A co zastałam w domu po powrocie...


Po irysach już wprawdzie śladu nie ma, ale niebo bywa jeszcze takie.
Upały mi absolutnie nie przeszkadzają, bo angielska pogoda dała nam się niestety  we znaki.
Nawet Anglicy na nią narzekali.
Czytałam mojemu wnukowi na dobranoc bajeczkę o pingwinku, któremu było ciągle zimno,
i z powodu tego zimna dopadł go "winter blues" - ze mną było podobnie.
Po naszej długiej zimie, marzyłam o cieple, a w Anglii było zimno, wilgotno i wietrznie.
Za to teraz nadrabiam i każdą wolną chwilę wygrzewam się na słonku.