Obserwatorzy

środa, 18 maja 2011

Relacja z warsztatów ...

Oj działo się, działo :)
Przez dwa dni intensywnie filcowałyśmy.
Nie czułyśmy zmęczenia, bo tak pochłonęła nas praca twórcza
Chyba nawet organizatorki nie spodziewały się,
że na warsztaty przyjadą dziewczyny z całej Polski.
Okazuje się, że pozytywnie zakręcone kobiety są wszędzie.
I bardzo fajnie było je spotkać na warsztatach!
Efektem warsztatów była forma ubraniowa.
Jestem dumna ze swojej.
Może trochę zachowawcza, jeśli chodzi o dekory,
ale chodziło mi głównie o to,
żeby poznać sposób robienia takiego wdzianka

od góry:)












tak wygląda z tyłu



trochę detali



i wreszcie uwielbiana przeze mnie - lewa strona:)



kwiatek wyszedł "niechcący" :)
to efekt obcięcia za długiego kołnierza
Szkoda było zmarnować tak pięknie ufilcowaną wełnę z jedwabiem
Odrobina fantazji ...
i proszę bardzo:)



na koniec "trzy gracje" w swoich wdziankach
"obcięłam" główki bo nie pytałam wcześniej
o zgodę na publikację zdjęcia



Naprawdę WARTO BYŁO!
Zapamiętam na długo te dwa dni:)

wtorek, 17 maja 2011

drugi raz - "pierwszy raz w życiu":)

Odkąd założyłam tego bloga
trochę się zmieniło w moim życiu.
Poznałam dużo ciekawych osób
z pasją twórczą.
Nawiązałam kilka interesujących znajomości.
Utwierdziłam się w przekonaniu,
że to co robię
daje frajdę nie tylko mnie:)
Zrobiłam parę rzeczy,
na które bym wcześniej nie miała odwagi:)

W piątek 13, wybrałam się na spotkanie "w ciemno".
Emocji było sporo, bo Anabell
znałam tylko z Jej bloga.
Odwiedzałyśmy się "internetowo",
podziwiały wzajemnie swoje prace.
Któregoś razu, Anabell zamówiła u mnie zawieszkę witrażową
swojego jamnika szorstkowłosego.
Wyzwanie nie lada, bo nie robiłam jeszcze nigdy
portretu ze zdjęcia.
Powiem szczerze - zawieszka rodziła się w bólach.
I Anabell o tym wie, bo w międzyczasie
pochłonęły mnie filcaki i na moment zapomniałam
o moich witrazach!
Ona jednak czekała cierpliwie, nie wyznaczyła terminu,
jako artystyczna dusza, dobrze wiedziała,
że do pracy należy zabrać się z ochotą,
z wizją i natchnieniem,
a nie z musu.
Kiedy już dojrzałam do tego, żeby zabrać się za zawieszkę
Anabell śledziła prace na bieżąco.
Zaakceptowała projekt,potem szkła,
a potem ... to już tylko obie czekałyśmy do 13 maja,
żeby się spotkać, podczas mojego krótkiego pobytu w stolicy.
Znalazłyśmy się na Centralnym bez problemu
i przegadałyśmy w "Złotych Tarasach" prawie 3 godziny.
Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się spotkać
w realu, z osobą poznaną przez internet
i jestem pod wrażeniem.
Ciepła, serdeczna, niezwykle otwarta
osóbka - na dodatek energiczna i doskonały obserwator:)!
Anabell, wiesz co mam na myśli?

A oto i jamnik

na zdjęciu:



Anabell mam nadzieję, ze się nie gniewasz?

i kolejne etapy pracy:







Chciałabym, żebym takich udanych
"pierwszych razów" było w moim życiu jeszcze wiele:)

poniedziałek, 16 maja 2011

cuda i dziwy ...

Nie było mnie raptem kilka dni,
a tu ...
pod poprzednim postem
zginęły prawie wszystkie komentarze
Zostały tylko dwa:(
przy czym Kalisz made wpisała się powtórnie
Co się dzieje?
Do tej pory nie dotykały mnie
klęski blogowe
a teraz - zniknięcie komentarzy???
Podobno bloger ostatnio szaleje,
coś zmienia, naprawia,
wiec może to tylko chwilowa awaria?:)
Mam taką nadzieję!

A nie było mnie ...
bo byłam na długo wyczekiwanych przeze mnie
"Warsztatach tworzenia fantazyjnych
form ubraniowych z użyciem nuno technik"


Dla mnie bomba!
14 zakręconych twórczo kobiet (uczestniczek),
które zjechały się niemal z całej Polski
do stolicy na dwa dni,
+ prowadząca - Charity Musoma vd Meer
+ dwie organizatorki, które panowały nad wszystkim.
Dwa dni twórczej, ciężkiej fizycznie pracy.
Wprawdzie Marta twierdziła, ze leniwe z nas bestie,
bo poprzestałyśmy tylko na jednej ubraniowej formie
i nic więcej, ale ... jak popatrzeć na zdjęcia
wszystkie byłyśmy zadowolone
z naszych poczynań.
A co do zdjęć, to będą ... w stosownym czasie :):):)
Póki co potrzebuje snu i odpoczynku!

środa, 11 maja 2011

dokonało sie:)

Naprawdę, gdyby nie "pomocna dłoń", nie dałabym rady:(
Monotonia, wielokrotności tych samych elementów
No "nuda panie, nuda"
Z kolorami tez za bardzo nie można poszaleć.
Najważniejsze, ze praca skończona!
Oto efekt końcowy.
Jakby na to nie patrzeć,
STADO PTASZORÓW!







Dodam jeszcze tylko, ze ptaszory powstały
wg. mojego własnego projektu!
A może ktoś odgadnie co to za ptaki?

A wiecie na co mam teraz ochotę
i czym się zajmę z wielka przyjemnoscią??
Teraz mogę spokojnie zająć się ... filcowaniem.
Palce przecież muszą odpocząć:)
Kto kiedykolwiek "witrażował",
wie jak potrafią boleć opuszki palców, poranione
drobinkami szkła...

niedziela, 8 maja 2011

pomocna dłoń...:)

zamówienie witrażowe, o którym pisałam poniżej
w połowie zrobione tzn. elementy powycinane,
oszlifowane i zafoliowane.
A jest tego nie mało, bo ... 21 razy trzeba
powtórzyć 12 elementową sekwencję + do tego
dwu elementowa podstawa!
Niezłe zadanie dla matematyka
Ile kawałków szkiełek musiałam wyciąć?

Od początku wiedziałam,
ze sama sobie z tym nie poradzę,
bo czasu na wykonanie naprawdę niewiele.
I co ...?
Okazało się, ze mam przy sobie Człowieka,
który jak zwykle wyciągnął do mnie pomocną dłoń.
Początkowo myślałam, ze nie da rady,
bo moje poczynania w pracowni zawsze tylko obserwował,
ale po króciutkim przeszkoleniu,
poradził sobie z wyzwaniem:)

Efektami naszej wspólnej pracy
pochwalę się już wkrótce,

a teraz tylko jedno zdjęcie i wcale nie witrażowe:)

środa, 4 maja 2011

choćbym chciała ...

w majowy weekend zawitał do naszego domu
gość z propozycją ... dla mnie...
widać nie dane zapomnieć mi o witrażach:)
Choćbym chciała - nie da rady:)
Spore zamówienie tyle, ze czasu mało.
Zgodziłam się, bo sprawa fajna,
promocja okolicy - lubię takie wyzwania,
ale naprawdę będę musiała przysiąść.
Zanim jednak pochłoną mnie bez reszty szkiełka
- jak skończę pokaże oczywiście co robiłam,
wczoraj rzuciłam się na pomarańczowy jedwabny szal
i energetycznie go dofilcowałam.
Zdjęcia nie oddają tego ognia barw,
nawet te robione na słońcu ...





wtorek, 3 maja 2011

koniec laby ...

Majowy weekend dobiega końca.
To co zaplanowane z ochotą zrobione -
Anabell mam nadzieję, ze będziesz zadowolona:)
Został jeszcze czas na leniuchowanie,
chociaż nie było to takie zwykłe lenistwo,
bo z aparatem w ręku
Mogłam spokojnie przyjrzeć się moim roślinkom

na tarasie:







i w ogrodzie:

na pierwszy ogień młodziutka magnolia "różowa",
która dzielnie przetrwała zimowe śniegi i mrozy
i obdarzyła nas jednym wspaniałym pąkiem



rododendrony wprawdzie wieloletnie,ale też odchorowały mrozy
jeden nam nawet zmarzł całkowicie.
pozostałe dają znaki życia



Młody krzak derenia też przetrwał i jak dobrze pójdzie
może jeszcze nie w tym roku, ale dereniówkę będziemy robić:)



no i na koniec najdzielniejsze roślinki ze skalniaka:)







a dzisiaj od rana palimy w piecu, bo ZIMNO nam.

niedziela, 1 maja 2011

nadrabiam zaległości...

Święta minęły spokojnie i rodzinnie.
Obżarstwa wielkiego nie było,
jednak przyjazd moich rodziców zaburzył trochę
nasz rytm dnia - regularne posiłki + deserki
dały mimo wszystko znać o sobie.
Przez tydzień byłam do dyspozycji rodziny
teraz mogę zająć się sobą,
a właściwie zaległościami.
Nie jest ich dużo.
Prawdę mówiąc jedna zaległa praca ...
Witrażowa zawieszka
zamówiona dosyć dawno i "bezterminowo",
ale nawet taką pracę trzeba kiedyś wykonać.
Dobrze, że osoba zamawiająca ma wielkie serce
i pozwoliła mi nacieszyć się moją nową pasją czyli filcakami.
Zaspokoiłam chwilowo swój "głód filcakowy"
i z czystym sumieniem i ochotą zabrałam się za witrażyk.
Jak będzie gotowy ujrzy na pewno światło blogowe.
Poza tym dzisiaj dostałam propozycję wykonania
kolejnego witraża, a nie lubią zabierać się za następną pracę,
jeżeli poprzednia jest jeszcze nie wykonana.
Wszystko się wiec dobrze składa.
Maj zapowiada się pracowicie...