Obserwatorzy

niedziela, 1 maja 2011

nadrabiam zaległości...

Święta minęły spokojnie i rodzinnie.
Obżarstwa wielkiego nie było,
jednak przyjazd moich rodziców zaburzył trochę
nasz rytm dnia - regularne posiłki + deserki
dały mimo wszystko znać o sobie.
Przez tydzień byłam do dyspozycji rodziny
teraz mogę zająć się sobą,
a właściwie zaległościami.
Nie jest ich dużo.
Prawdę mówiąc jedna zaległa praca ...
Witrażowa zawieszka
zamówiona dosyć dawno i "bezterminowo",
ale nawet taką pracę trzeba kiedyś wykonać.
Dobrze, że osoba zamawiająca ma wielkie serce
i pozwoliła mi nacieszyć się moją nową pasją czyli filcakami.
Zaspokoiłam chwilowo swój "głód filcakowy"
i z czystym sumieniem i ochotą zabrałam się za witrażyk.
Jak będzie gotowy ujrzy na pewno światło blogowe.
Poza tym dzisiaj dostałam propozycję wykonania
kolejnego witraża, a nie lubią zabierać się za następną pracę,
jeżeli poprzednia jest jeszcze nie wykonana.
Wszystko się wiec dobrze składa.
Maj zapowiada się pracowicie...

2 komentarze:

  1. Mado, wyznaję zasadę,że nawet do realizacji zamówienia należy się brać wtedy, gdy coś nas we wnętrzu zakłuje i popchnie do realizacji.To nie mycie podłogi, do tego trzeba natchnienia. Gorzej, bo ja już do wszystkiego potrzebuje natchnienia i dom "leży odłogiem" a ja "koralikuję".Ciekawa jestem kiedy mąż mnie z domu usunie jako mało przydatną osobę.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anabell - do realizacji zamówienia to ja naprawdę biorę się tylko wtedy jak mnie natchnie - czasem to trwa ... sama wiesz:)
    Jutro podeślę zdjęcia - już wszystko gotowe:)
    Mąż Cię nie usunie z domu, boś natchniona i zadowolona, a taka żona to skarb:)!

    OdpowiedzUsuń