Obserwatorzy

niedziela, 30 stycznia 2011

przesadziłam...

Jak zwykle gdy coś mi się podoba, jest dla mnie nowością
i pochłania mnie bez reszty ... potrafię się zapomnieć.
Tak było na początku ze szkiełkami.
Dom leżał odłogiem, bo ja cięłam, szlifowałam, lutowałam.
Potrafiłam siedzieć po nocy, niewyspana iść do pracy!
Teraz podobnie jest z filcakami,chociaż to zupełnie inny rodzaj pracy.
Rzekłabym bardziej fizyczna i bywa naprawdę ciężka.
Doświadczyłam tego ostatnio.
Z zajęć wracam wymęczona i obiecuję sobie na zajęciach,
ze już do końca dnia nie tknę filcaków,
a potem w domu, po krótkim odpoczynku
zabieram się od nowa do pracy.
Zamówiłam sobie czesankę więc mogę w domu utrwalać
to czego nauczę się na kursie.
Ostatnio robiłyśmy szale na jedwabiu.
Wygląda to bardzo efektownie,
ale też trzeba się przy tym napracować.
Miałam jedwabny kawałek materiału
długości może 1,80m i szerokości około 60cm.
No kawał szala.
po sfilcowaniu zostało 160 x 40
Naucierałam się, naugniatałam, naturlałam tak,
ze aż siódme poty na mnie wyszły.
i powiedziałam sobie DOŚĆ - ale to było na zajęciach!!!
W domu, po odpoczynku, zrobiłam jeszcze jeden szal,
wprawdzie już trochę mniejszy,
ale też włożyłam sporo siły, żeby go sfilcować.
W sumie pewnie z 7 godzin ciężkiej roboty!
I jakie były skutki takiej zachłanności?
Nieprzespana noc!!!
z powodu?...
no kto zgadnie?
Tego jeszcze w swoim życiu nie przeżyłam
Naprawdę nie wiedziałam co mam zrobić z rękami?...
jak je ułożyć, czym przykryć?
bolały mnie niemiłosiernie stawy i mięśnie
Wydawało mi się, ze kołdra wazy z tonę
tak mi przygniatała obolałe kończyny
Co przysnęłam, to budziłam się z bólu.
Koszmar!
A dzisiaj od rana znowu zajęcia:)
Tym razem już się oszczędzałam,
a w domu ... nie tknęłam filcaków!

Ja wiem, że wszystko jest dla ludzi, ale bez przesady!
Umiaru potrzeba!

Zdjęcia będą później, bo teraz już kiepskie światło
a cały urok widac przy naturalnym.

ps.
ręce jeszcze troche mnie bolą , ale dam rade:)

7 komentarzy:

  1. Kup w aptece żel z oczaru wirginijskiego i wcieraj, będzie Ci lepiej.Ja też tak mam- jak się dorwałam do dekoupage'u to jak małpa do kitu- cała kuchnia była w pyle ze szlifowania, wszędzie porozstawiane różne akcesoria. Ale mam bardzo wyrozumiałego męża, no a zresztą z kim mu tak będzie zle jak ze mną???
    Ciekawa jestem tych szali. Ja się na wiosnę wybieram na kurs frywolitki szydełkowej.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej, to powinno być tez przyjemność, odpocznij:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mado, zapraszam na mój blog, po odbiór wyróżnienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też czekam na szale! Bardzo ładnie proszę o dużo zdjęć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Beata, to jest przyjemność, ogromna... tylko naprawdę, "co za dużo to nie zdrowo",sama sobie to zrobiłam:)
    odpoczęłam, ręce już nie bolą , wiec wkrótce znowu zacznę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. dobrze, że ręce już nie bolą ... przesadziłaś trochę więc nadwyrężyłaś ale ... ale jak coś wciągnie to na nic człowiek się nie ogląda, jest w swoim świecie robi to co lubi.
    Dziękuję za komentarz na moim blogu ... nie napisałam wprost o co mi chodzi (jaka mam sytuację) ale można się domyślić. Mnie najbardziej ,,dobija,, to, że nie mogę się w pełni oddać temu co lubię ... dzieci miałam małe a ja więcej zrobiłam/tworzyłam niż teraz.
    No cóż ... takie jest życie:)
    Poczucie humoru chyba pomaga niejedno przetrwać.
    Pozdrawiam
    Danka

    OdpowiedzUsuń